Kiedy urodził się mój syn i wróciłam z nim do domu, stawaliśmy z mężem przy jego łóżeczku i patrzyliśmy na ten cud, który jeszcze przed chwilą był w brzuchu, a teraz już śpi spokojnie tuż obok. Ten mały człowiek jest jednocześnie częścią nas i całkowicie odrębną osobą. Ta mała istotka na razie jest jeszcze taka bezbronna, taka delikatna i teraz jej przeżycie, a później przyszłość zależą od nas. To my – rodzice jesteśmy tu kluczowi.
Od tamtego czasu minęło ponad osiem lat, a ja nadal czasami, kiedy dzieci już zasną, zostaję jeszcze chwilę w ich pokoju, aby na nie popatrzeć, aby nacieszyć się tym widokiem i porozmyślać nad tym, co przed nimi, co przed nami. Zastanawiam się wtedy jakimi będą ludźmi, co będą robić. W takich chwilach, mieszają się we mnie dwa sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałabym zatrzymać czas, aby na zawsze pozostali dziećmi, patrzącymi mi w oczy z pełnym zaufaniem, z drugiej jednak wiem, że tak się nie da, że trzeba ich będzie wypuścić spod ochronnych skrzydeł, a to, co mogę teraz zrobić, to przygotować ich do tego najlepiej jak potrafię.
Zastanawiam się czasami kim będą jak dorosną, jaki znajdą pomysł na siebie i jednocześnie wiem, że nie mi przyjdzie podjąć te decyzje, natomiast to, co mogę zrobić, to przekazywać im swoje wartości, budować ich fundamenty, aby w przyszłości byli gotowi dawać sobie radę, czasem popełniać błędy i podnosić się po nich, aby iść dalej w kierunku własnych celów.
Oczywiście mogę trzymać dzieci blisko, ochraniać je przed całym złem tego świata, ale czy to słuszne? Przecież jeżeli teraz będę je trzymała z dala od wszelkich domowych sprzętów, będę załatwiała za nie wszelkie sprawy, rozwiązywała konflikty, a do tego wszystkiego uznam, że jedynym ich obowiązkiem jest chodzenie do szkoły/przedszkola, to… Gdzie one mają się tego nauczyć? Przecież to właśnie dom i rodzice dają dziecku bezpieczną przystań do nauki kompetencji życiowych. Czasem oczywiście chcielibyśmy jako rodzice żeby dziecko coś robiło szybciej, dziwimy się, że jeszcze tego nie potrafi, ale czy dajemy mu możliwość zdobywania tych umiejętności?
W życiu na wszystko potrzeba czasu, a na naukę przede wszystkim. Kiedy my dziwimy się, czy irytujemy, że pomimo dwudziestej próby nasze dziecko wciąż nie do końca radzi sobie z wiązaniem butów, ono równie dobrze mogłoby być zdziwione, że my setny raz wpadamy w takiej sytuacji w furię, zamiast poszukać innego sposobu rozwiązania problemu. Czasem mam wrażenie, że dzieci mają nieco więcej cierpliwości dla naszych prób nauczenia się czegoś, niż odwrotnie, bo choć większość z nas podstawowe kompetencje życiowe ma opanowane, to niejedna osoba ma nadal zaległości w poznawaniu siebie.
Rodzicielstwo daje niesamowitą możliwość nadrobienia tych zaległości, ale to tylko od nas zależy, czy skorzystamy z tej szansy, czy wciąż będziemy biegać jak chomik w kołowrotku i narzekać na wszystko dookoła, obarczać innych winą za nasze niepowodzenia. Nikt z nas nie jest idealny, każdy popełnia błędy i czasami, podobnie jak nasze dzieci, potrzebujemy wielu lekcji, abyśmy zrozumieli, że to nie dziecko doprowadza nas czasem do szału, tylko jego zachowanie porusza jakąś czułą strunę w naszym sercu. To nasze mniejsze i większe rany z dzieciństwa „wołają” o pomoc w zabliźnieniu się, a Daniel Goleman nazywa takie zjawisko „emocjonalnym porwaniem”.
Tak jak my swoją otwartością, miłością i wsparciem, dajemy naszym dzieciom przestrzeń do poznawania świata i zdobywania nowych kompetencji, tak też nasze dzieci dają nam możliwość dostrzeżenia i uporania się z naszymi wcześniejszymi doświadczeniami. Prawda, że pięknie jest to wszystko ułożone? To budowanie relacji odbywa się z dwóch stron, a w rodzinie dojrzewają, dorastają zarówno dzieci, jak i rodzice. Pamiętajmy o tym, bo czasami wydaje nam się, że musimy być tacy idealni zawsze i wszędzie. Nic z tych rzeczy, nasze dzieci będą nas kochać niezależnie od wszystkiego, a przy okazji warto wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Niektórzy rodzice wychodzą z założenia, że do dziecka wystarczy mądrze mówić, tymczasem dzieci uczą się przede wszystkim z naszych działań i kiedy słowa różnią się od naszych poczynań, dziecko podąża za tymi ostatnimi.
Zachęcam Cię Drogi Rodzicu przede wszystkim do uważności i pokory w kontaktach z dzieckiem. W tej relacji, jak w każdej innej, wszyscy jesteśmy równi i każda ze stron ma szansę wzrastać i rozwijać się wraz z tą drugą i dzięki niej.
Powodzenia!