Kłamstwa i kłamstewka, te duże i te mniejsze. Czasem mówione, aby wyprowadzić kogoś w pole, kiedy indziej, w dobrej wierze, aby chronić, aby nie sprawiać przykrości. Choćbyśmy zapierali się rękami i nogami, każdemu z nas się zdarzają i nie sposób ich uniknąć.
O ile jednak dla własnych konfabulacji znajdujemy usprawiedliwienie bez większych kłopotów, o tyle bywa, że brak nam nieco wyrozumiałości dla mijania się z prawdą innych. Szczególnie dotkliwe są dla rodziców kłamstwa wypowiadane przez dzieci. Dziś zatem, zapraszam do przyjrzenia się z bliska właśnie takim sytuacjom.
Czy to właściwe?
Kiedy dziecko jest jeszcze małe, pozwalamy mu na znacznie więcej niż później. Kiedy mamy na stanie przedszkolaka, jesteśmy w stanie zaakceptować więcej jego pomysłów, dziwnych zachowań, niż u szkolniaka. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim z tego powodu, że zmieniają się nasze oczekiwania. Zdajemy sobie sprawę, że dzieci rosnąc, zdobywają coraz większą wiedzę o świecie, a także o relacjach społecznych. Co za tym idzie, im starsze dziecko, tym ma więcej doświadczeń, które pokazują mu, co jest właściwe, a co nie do końca.
W tym miejscu przypomina mi się jedna z ulubionych książek moich dzieci, czyli „Dzieci z ulicy Awanturników” Astrid Lingren. Jedna z bohaterek, czteroletnia Lotta w trakcie podróży pociągiem zauważa człowieka z brodawką na brodzie. Oczywiście natychmiast postanawia poinformować o tym swoją mamę, która ucisza dziewczynkę mówiąc: „Ciii,(…) może przecież usłyszeć.” Na co mała Lotta pyta: „To on nie wie o tym, że ma na brodzie brodawkę?”
To, co dla dziecka jest rzeczą zwyczajną, ciekawą, godną zainteresowania, lub skomentowania, w świecie dorosłych, staje się często tematem tabu. Lepiej o takim nie mówić, lub właśnie skłamać, aby nie wprawiać kogoś w zakłopotanie. Na takie stwierdzenia u dzieci, niejeden dorosły zareaguje uśmieszkiem, czy machnie ręką, ale starsze dziecko, czy nastolatek „powinien” już wiedzieć, że to nie właściwe.
Czy zatem, to nie my sami, utrwalamy w naszych dzieciach kłamstwa?
Fantazja i eksperymenty
Warto zwrócić uwagę, że kłamstwa dziecięce, szczególnie te stosowane przez maluchy i przedszkolaki, mają często zupełnie inny podtekst, niż moglibyśmy się spodziewać.
Niezwykle ciekawym według mnie, jest fakt, że dzieci około czwartego roku życia mają naturalną, biologiczną skłonność do … fantazjowania. Kiedy podchodzimy do życia na poważnie, możemy mieć problem z rozróżnieniem, co jest prawdą, a co fałszem w opowieściach naszej pociechy. W tym czasie świat rzeczywisty i ten wymyślony, przenikają się płynnie i często samo dziecko nie wie, jak było rzeczywiście.
Wbrew pozorom, kłamanie z intencją wprowadzenia kogoś w błąd, to trudna umiejętność, wymagająca dość trudnych operacji umysłowych, do których dziecko musi dorosnąć. Taka sztuka wymaga również praktyki, którą dziecko odbywa przeprowadzając między innymi, eksperymenty na dorosłych. Maluch jest ciekawy reakcji odbiorcy, więc na zasadzie zaczepki, mówi coś, co nie jest prawdą. Począwszy od zmienionego imienia, poprzez pogodę za oknem, czy informację o fałszywie ruszającym się zębie. Może tu pojawić się wszystko, włącznie z nadzieją wywołania śmiechu u „oszukiwanego” rodzica.
Z premedytacją
Kiedy dzieci nabędą już odpowiednich umiejętności, aby świadomie wprowadzać innych w błąd, potrafią to wykorzystać w najróżniejszych sytuacjach. Niekiedy powodem będzie strach, czy też obawa przed możliwymi konsekwencjami. To właśnie w takich sytuacjach dzieci zrzucają winę na kogoś innego, czy też idą w zaparte, że coś się samo zrobiło.
Zdarza się również, że kłamią chcąc uniknąć wykonywania jakiś obowiązków. Któż z nas nie pamięta starego jak świat powiedzenia: „Paluszek i główka, to szkolna wymówka”? Wielu z nas wydawało się, że jesteśmy tacy sprytni, a przecież za każdym razem trzeba było ponieść konsekwencje.
Kłamstwo bywa również formą obrony. Nie tylko przed karą, która często postrzegana jest jako nieadekwatna do przewinienia, ale również przed wstydem. Kiedy sytuacja domowa młodego człowieka pozostawia wiele do życzenia, bywa, że tworzy on swój wymyślony świat, znacznie piękniejszy, czy ciekawszy od rzeczywistości. Na tej podstawie buduje swoją pozycję społeczną.
Niezwykle często, to sami rodzice tworzą bardziej, lub mniej świadomie sytuacje, w których niejako wymuszają kłamstwo. Kiedy zaczynamy się wtrącać, zadawać mnóstwo niewygodnych pytań, niejednokrotnie stawiamy pod ścianą nasze dziecko, które przecież ma prawo do prywatności. Inną sytuacją bez wyjścia jest chwila kiedy poddajemy ostrej krytyce wszelkie dziecięce wybory. Czasami zatem bezpieczniej jest powiedzieć to, co rodzic chce usłyszeć, niż prawdę.
Liczy się motywacja
Zarówno dla tych większych kłamstw, jak i kłamstewek, dla tych wypowiadanych (lub nie) przez dorosłych, jak i przez dzieci, nie ma jednego wytłumaczenia. W przypadku tych drugich, znalezienie ich motywacji do mijania się z prawdą, jest o tyle ważne, że możemy w ten sposób zacząć zapobiegać kolejnym takim sytuacjom.
Warto również pamiętać o jednej prostej zasadzie, która tutaj również ma swoje zastosowanie, a mianowicie: „Lepiej zapobiegać niż leczyć”. Skupiając się zatem na profilaktyce, dbajmy o nasze relacje z dziećmi. Postępujmy tak, aby nasze pociechy mogły nam ufać i wierzyć. Jednocześnie obdarzajmy zaufaniem dzieci, wierzmy w ich umiejętności i pozytywne intencje. A kiedy nawet pojawi się kłamstwo, dajmy szansę na wytłumaczenie. Jednocześnie sobie chwilę na złapanie oddechu i dystansu do całej sprawy.