Widzę ją często kiedy biegnie rano do samochodu i do pracy. Każdego dnia wstaje wcześnie rano, aby przygotować śniadanie dla całej rodziny, rozwiesić pranie, które zdążyło się uprać w nocy, przygotować ubrania dla dzieci do przedszkola, szkoły, koszulę dla męża, no i oczywiście dla siebie. Szybkie śniadanie i już przy drzwiach pospiesza dzieci, aby szybciej się ubierały, bo trzeba już wychodzić. Za chwilę odjeżdżają, najpierw rozwozi dzieci, potem sama jedzie do pracy, aby zdążyć uporać się ze wszystkimi zadaniami. W międzyczasie wpadnie jeszcze kilka dodatkowych rzeczy, ale przecież ona poradzi sobie ze wszystkim. W drodze powrotnej z pracy znów odbierze dzieci, a kiedy starsze zawiezie na zajęcia dodatkowe, to jeszcze da radę zrobić zakupy wraz z młodszym. Wszystko jest dokładnie przemyślane i zaplanowane, szczególnie że po powrocie do domu czeka ją jeszcze trochę pracy, której nie zdążyła dokończyć, jeszcze prasowanie rzeczy, które już prawdopodobnie wyschły i obiad na jutro, kiedy wrócą później. Kiedy z nią rozmawiam, trochę narzeka że ma dużo na głowie, że czasami ciężko to wszystko ze sobą pogodzić, ale daje radę i nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.
Czasem widzę ją kiedy wraca z dziećmi z placu zabaw. Kilka miesięcy temu urodziła drugie dziecko, starsze chodzi do przedszkola. Jej dzień niemal całkowicie kręci się wokół młodszego synka, bo przecież jest jeszcze mały, bo przecież potrzebuje mamy na sto procent. Mały w ciągu dnia śpi po kilkanaście minut, które ona wykorzystuje na szybki prysznic, w biegu zjedzone śniadanie, podgrzanie obiadu, który ugotowała w nocy, a czasem uda jej się jeszcze wypić szybką kawę. Po południu odbiera starszego syna z przedszkola i we trójkę idą na plac zabaw, z wózkiem załadowanym przez rowerek, jedzenie, picie, zakupy, które zrobiła po drodze. Mąż niejednokrotnie mówił, aby poprosiła kogoś o pomoc, aby zrobiła sobie trochę wolnego, ale przecież jej nie jest potrzebna pomoc kogoś obcego, komu musiałaby wszystko tłumaczyć, ona chciałaby żeby jej mąż czasem został w domu. Z drugiej strony kiedy przychodzi weekend, mąż czasem prosi, aby wyszła gdzieś, trochę się oderwała od codziennych zajęć, ale przecież jak proponuje w ostatniej chwili, to gdzie ona ma wyjść i z kim, nie chce spacerować bez sensu sama po okolicy.
Całkiem niedawno dostała nawet propozycję wyjazdu do koleżanki, nad morze i wszyscy ją namawiali aby pojechała, odpoczęła, ale jak by mogła zostawić tak męża samego z dziećmi, przecież on musi pracować i co innego kiedy ma zostać na godzinę, dwie, ale na kilka dni? Wątpi, aby sobie poradził.
Spotykam ją czasami kiedy biegnie zziajana do szkoły, bo córka znów zapomniała szalika, drugiego śniadania, klucza do szafki, piórnika, pracy domowej… Choć nie, pracy domowej nie zapomina, bo jej mama o wszystkim pamięta, wszystko ma pod kontrolą i najpierw przeprowadza szczegółowy wywiad co jest zadane, a później jeszcze potwierdza uzyskane informacje z innymi rodzicami. Córka może spać spokojnie, bo wszystko jest dopilnowane w najdrobniejszych szczegółach, a wszystkie dodatkowe prace też będą wykonane tak jak być powinno, najlepiej jak będzie umiała Jej Mama. Kiedy dziewczynce coś zginie, mama znajdzie rozwiązanie, kiedy córka coś przeskrobie, znajdzie się wytłumaczenie, cokolwiek by się nie stało, mama zawsze jest na miejscu, gotowa do działania. Czy ta mama jest szczęśliwa? Nie wiadomo, bo sama ona nie ma czasu się nad tym zastanawiać, ale na pewno jest dumna z osiągnięć, córki.
Widzimy się czasami na zajęciach dodatkowych kiedy zwraca się do swego dziecka w języku angielskim, choć kiedy go gani używa wyłącznie polskiego. Opowiada o wielu zajęciach na jakie syn chodzi, aby zapewnić mu jak najlepszy start w życiu. Jego dzień jest wypełniony po brzegi, bo oprócz zajęć podstawowych w szkole francuskiej dochodzi jeszcze tenis, piłka nożna, język angielski, karate, pływanie, ceramika, nauka gry na skrzypcach i możliwe że jeszcze coś pominęłam, szczególnie że zajęcia odbywają się przez siedem dni w tygodniu, a kiedy ich nie ma czas wolny również jest szczegółowo zaplanowany. Nie ma mowy o nudzie.
Kiedy tak rozglądam się dookoła, czasem zaczynam się zastanawiać, kogo spotkam w przyszłości. Czy te dzieci „matek Polek” tak bardzo poświęcających się dla swoich pociech w taki czy inny sposób, kiedyś docenią ich starania, czy raczej poczują się oszukane, wyprowadzone w pole? Nasze dzieci nie tyle słuchają tego, co mówią im rodzice, co zdecydowanie częściej naśladują to, co zaobserwują. Czy zatem ta mama, która robi wszystko sama, jest takim człowiekiem orkiestrą chce właśnie takiej przyszłości dla swojego dziecka? Czy ta mama chce, aby jej córka była nie tylko matką dla swoich dzieci, ale również dla męża/partnera? Czy w końcu jej dziecko jest szczęśliwe kiedy nieustannie widzi swoją mamę zmęczona, przytłoczoną, a także nierzadko poirytowaną i gdzieś w duchu obwiniającą swojego męża i dzieci za sytuację, w której się znalazła, z której nie zna wyjścia?
A może dziecko nieustannie wyręczane we wszystkim wyrośnie na szczęśliwego dorosłego? Oczywiście, jeżeli będzie mogło być zawsze przy swojej mamie, bo kto inny weźmie za nie pełną odpowiedzialność, której teraz to dziecko nie ma możliwości doświadczyć.
I na koniec, czy szczęśliwe będzie dziecko, które przy najlepszych chęciach rodziców i przy ich ogromnych staraniach, zamiast cieszyć się dzieciństwem, beztroską i niczym nie skrępowaną radością, od najmłodszych lat przygotowuje się do swojego przyszłego życia zawodowego. Czy to dziecko będzie miało siłę w przyszłości doświadczyć jakichkolwiek radości życia, czy też po ukończeniu wszystkich szkół przejdzie na „emeryturę”, aby wreszcie trochę odpocząć?
A mi się marzy, aby spotkać mamę, która nie będzie potrzebowała być „męczennicą”, aby zostać zauważoną przez innych, która będzie trochę jak Królowa, szanująca siebie i swoje potrzeby. Chciałabym spotkać mamę, która umie prosić o pomoc, kiedy tego potrzebuje, która umie odpoczywać, bo wie, że ten czas jest potrzebny zarówno jej, jak i rodzinie i jest niezwykle ważny dla jej efektywności. Niech to będzie mama, która pokazując stoi obok swej pociechy, a później umie się wycofać o pół kroku, aby dać przestrzeń do samodzielnych działań, zdobywania doświadczeń i wzięcia odpowiedzialności za siebie przez dziecko. Niech ta mama Królowa, daje przykład jak szanować innych zaczynając od szacunku do siebie, niech pokazuje, że bycie mamą, przewodnikiem jest zaszczytem, a nie drogą przez mękę. To w żadnym wypadku nie oznacza, że nie można popełniać błędów, bo błędy są wpisane w nasze życie, również to rodzinne, gdzie poruszamy się czasami jak we mgle starając się znaleźć rozwiązanie danego wyzwania, ale nawet w sytuacji kiedy ponosimy porażkę, coś nam nie wychodzi, możemy podjąć kolejną próbę, z szacunkiem do siebie i dziecka.
Na koniec, chcę abyś wiedziała, że moim zamiarem nie jest Cię osądzać czy jesteś dobrą, czy złą matką, bo Wiem, że jesteś Najlepszą mamą dla swojego dziecka i wszystko co robisz, robisz z wielkiej miłości. Moim zamiarem natomiast jest, aby zwrócić Twoją uwagę na fakt, że jesteś niezwykle ważnym ogniwem w swojej rodzinie i tylko od Twojego wyboru zależy, czy chcesz być szczęśliwą mamą, czy raczej wiecznie walczącą o uwagę, zainteresowanie i poświęcającą się dla dobra innych. Twoje dzieci mogą być szczęśliwe kiedy ich mama, kiedy ich rodzice będą szczęśliwi a ten wybór należy do Ciebie!
Trzymam kciuki za Twoje wybory, a po więcej wskazówek tak dla Ciebie, jak i Twoich bliskich zapraszam na www.MamoKompas.pl , a także na FB (MamoKompas)