Dzieciom przychodzi to jakoś łatwiej, czasami robią to nawet na wyrost, innym razem zupełnie nie wiedząc za co. Z dorosłymi jest już większy problem, bo niektórzy bywają w tym mistrzami i robią to niemal nieustannie, aby druga strona dała im wreszcie spokój, albo też to jedno słowo więźnie im w gardle i zupełnie nie chce wyjść, w obawie o zniszczenie całego „idealnego” obrazu siebie. Jakie to słowo? – Przepraszam!
Proszę, dziękuję, przepraszam
To trzy „magiczne” słowa, które według wielu dorosłych powinny być obowiązkowe w słowniku każdego przedszkolaka. Wkładamy im zatem do główek, że mówimy „Poproszę” zamiast „Chcę”, pamiętamy o „Dziękuję”, kiedy coś otrzymamy, a kiedy coś zrobimy źle, lub kogoś skrzywdzimy, to zawsze należy przeprosić. Pilnujemy tego, odczuwamy nawet swego rodzaju rodzicielski obowiązek, aby przypominać, upominać i zwracać uwagę dziecku, kiedy zapomni poprosić, podziękować, lub przeprosić. Czy to jednak jest takie ważne?
Dobre intencje, a skutek…
Często spotykam się z tym, że rodzice namawiają dziecko, a niejednokrotnie zmuszają je do tego, aby przeprosiło kolegę, siostrę, ciocię, tatę, czy kogo tam jeszcze powinno (może). My sami niejednokrotnie przechodziliśmy w dzieciństwie taki trening, abyśmy nauczyli się brać odpowiedzialność za swoje decyzje i czyny. Czy jednak właśnie taki efekt osiągamy tym naszym: „Przeproś, trzeba przeprosić brata/kolegę”? Czy przeprosiny w gniewie rzeczywiście mają szansę być szczere i przemyślane? Według mnie, dziecko zdenerwowane i dodatkowo zmuszane do przeprosin nie ma szans pomyśleć o tym, co właściwie się wydarzyło. W takiej sytuacji, uczy się przede wszystkim tego, że można kogoś skrzywdzić, a później wystarczy tylko powiedzieć to, czego rodzice oczekują i sprawa będzie załatwiona.
Dać czas
Dzieci, podobnie jak i dorośli, często potrzebują chwili czasu przede wszystkim, aby ochłonąć, a następnie przemyśleć, co właściwie się stało. Cisza, która może się pojawić jest dobra, aby emocje nieco opadły po obu stronach. Następnie, pojawia się często przestrzeń na wsparcie ze strony rodzica, lub po prostu jego obecność. Opiekun może pomóc wyjaśnić zaistniałą sytuację, wspólnie poszukać rozwiązań problemu i pomysłów na zadośćuczynienie, ale jednocześnie pamiętać o tym, że to osoby zaangażowane w konflikt wybierają czas i sposób osiągnięcia porozumienia.
Zamiast przeprosin
Pamiętam, że kiedyś czytałam o przedszkolu, w którym uczy się dzieci, aby nie mówiły „Przepraszam”, ale w zamian za to przyniosły poszkodowanej osobie kubek wody oraz chusteczkę do otarcia ewentualnych łez. To postawa, która pokazuje dziecku, że popełniamy błędy, ale możemy je również realnie naprawiać, pomagając drugiej osobie poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Popełniony błąd nie znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki kiedy przeprosimy, ale to my, możemy pomóc naprawić to, co zaistniało.
Rodzicielskie przeprosiny
Bardzo często oczekujemy przeprosin od naszych dzieci, jednocześnie sami niejednokrotnie mamy problem z przeproszeniem malucha. Kiedy zdarza nam się wybuchnąć, nakrzyczeć, stracić nad sobą kontrolę, znacznie łatwiej jest nam obarczyć winą dziecko, lub przynajmniej jego zachowanie niż samemu przyznać się do błędu. Tak często walczymy o utrzymanie maski osoby nieomylnej, idealnej, nie zważając zupełnie na ponoszone ofiary. Nie ma rodziców i nie ma ludzi idealnych, każdy z nas popełnia błędy i kiedy to zaakceptujemy, mamy szansę poczuć się bardziej swobodnie tak ze sobą, jak i z innymi.
Słowo „Przepraszam” może sprawiać trudności, ale kiedy jest przemyślane i wypowiedziane szczerze, pozwala wiele zmienić po obu stronach konfliktu i tak sobie myślę, że czasami dorośli powinni brać przykład z dzieci, którym to przepraszanie idzie łatwiej, bo dla nich miłość jest ważniejsza niż wygrana w sprzeczce, czy satysfakcja z tego, że mają rację.