Być może to już się stało, a być może masz dopiero przed sobą: pierwsze pozostanie Twojego dziecka samemu w domu, pierwsze samodzielne wyjście do sklepu, pierwszą samodzielną wyprawę autobusem, pociągiem, czy w końcu pierwszą wieczorną, lub nocną imprezę u znajomych, ale oczywiście taką bez rodziców. Prawdopodobnie w takiej sytuacji nerwów nie unikniesz, natomiast jeżeli przynajmniej niektóre z tych zdarzeń są jeszcze przed Toba, to możesz popracować nad jedną rzeczą, która pozwoli Ci te nerwy zmniejszyć, czyli nad zaufaniem.
Kiedy Twoje dziecko ma robić coś pierwszy raz, masz jako rodzic dwie możliwości. Pierwsza, to oczywiście uchronić przed możliwym niebezpieczeństwem, zabronić, natomiast druga to zaufać i pozwolić. Ta druga opcja, nie oznacza absolutnie, puszczenia dziecka samego i niech zdobywa świat bez żadnych ograniczeń. Jest ona natomiast wyrazem wiary, że jako rodzice przygotowaliśmy swoje dziecko najlepiej, jak potrafiliśmy do takiego wyzwania i że ono będzie potrafiło wykorzystać zdobytą wiedzę, lub w razie czego poprosić o pomoc.
Okazuje się zatem, że początkiem wszystkiego jest zbudowanie zaufania do samego siebie, bo dopiero na tej podstawie jesteśmy w stanie iść dalej i budować relacje z innymi. Czy zatem Drogi Rodzicu masz w sobie wiarę, że jesteś wystarczająco dobry, że masz w sobie siłę, że potrafisz dotrzymać danego sobie słowa i czy wreszcie jesteś miły, uprzejmy dla samego siebie? Dość często zdarza się, że mamy z tym problem, znacznie łatwiej przychodzi nam dostrzeżenie własnych słabości, wad, niż zalet, lub sukcesów. W naszej głowie znacznie częściej mały głosik podpowiada nam, że jesteśmy słabi, mało znaczący, lub nawet głupi, niż to, że damy sobie radę, możemy znaleźć rozwiązanie, a trudna sytuacja jest przejściowa.
Zaufanie buduje się działaniem, więc jeżeli nawet czujesz jego brak, to najwyższy czas zacząć wyznaczać sobie realne cele, małe zadania i działać, działać, działać. Możesz wspomóc się również zgłębianiem wiedzy z psychologii, co najprawdopodobniej pomoże Ci dostrzec, że większość rzeczy, które nas spowalniają, blokują, osłabiają, to wyłącznie przekonania, lub niekorzystne nawyki nabyte gdzieś po drodze i jednocześnie możliwe do zmiany.
Odrobina zaufania do siebie, słuchanie siebie, swoich potrzeb, następnie stawianie przed sobą zadań możliwych do realizacji i pokonywanie ich, to pierwsze kroki do tego, aby zacząć z tym wychodzić na zewnątrz i pokazywać również swojemu dziecku tą „jaśniejszą stronę mocy”.
Zaufanie, czyli mówiąc najprościej wiara w to, że inni ludzie i świat są dobrzy. Mając do kogoś zaufanie, wierzymy, że osoba ta jest wobec nas szczera, uczciwa i prawidłowo realizuje swoje zadania. Niejednokrotnie wydaje nam się, że zaufanie naszego dziecka jest nam dane raz na zawsze i niewiele rzeczy może ten stan zmienić. Prawda jednak jest nieco inna, na zaufanie zaczynamy pracować już od pierwszych chwil życia naszego malucha i każdy dzień jest okazją, aby dołożyć kolejną cegiełkę, lub jak pisze Steven R. Covey „dokonać wkładu na nasze wspólne Bankowe Konto Emocji”.
Bardzo podoba mi się to porównanie zaufania do konta bankowego, bo trochę to tak wygląda, że każdego dnia możemy tam wpłacać poprzez naszą szczerość, dotrzymywanie obietnic, uprzejmość, ale czasami przychodzi sytuacja, kiedy „zabezpieczenie” się zmniejsza, poprzez okazywanie lekceważenia, nadmierne reakcje, wywyższanie się, prawienie kazań, czy też narzucanie swojej woli. Jeżeli rezerwy przestaną być odbudowywane ciągłymi wpłatami, zaufanie przestaje istnieć i zamiast razem, zaczynamy żyć obok siebie.
Jak zatem, tak konkretnie, możemy wspierać pozytywne przekonania w naszych dzieciach? Przede wszystkim słuchając zarówno tego, co mówią wprost, jak i tego, co jest ukryte miedzy słowami, pod złym humorem, lub pod płaszczykiem pozornie błahych pytań. Za każdym zachowaniem kryje się jakaś potrzeba i to właśnie ją należy odnaleźć. Mówi się o tym, że oczy są zwierciadłem duszy, więc ułatwiajmy sobie zadanie patrząc dziecku w oczy, a kiedy chcemy coś powiedzieć, niech to będzie prawda dostosowana do wieku, zamiast mydlenia oczu.
W pakiecie do różnorodnych zachowań naszych dzieci, dołączone są również emocje i pół biedy, kiedy są one przyjemne, czasami jednak zdarzają się też takie, które budzą w rodzicach przerażenie, a mianowicie strach, złość, czy smutek. Najchętniej pozbylibyśmy się ich od razu, więc z naszych ust wychodzą wtedy komunikaty: „Nie płacz, przecież nic się nie stało”, „Nie ma się czego bać, jesteś dużą dziewczynką”, czy też „Złość piękności szkodzi”. Warto pamiętać o tym, że tego typu komentarze bardziej rozbijają relację, niż ją wspierają, a dopiero okazanie zrozumienia i wsparcie dziecka w trudnych chwilach, pokazują mu, że jako rodzice jesteśmy „przystanią”, w której może się schronić, kiedy tego potrzebuje, uzyskać pomoc.
Zaufanie to fundament naszych relacji, tak ze sobą, jak i z innymi, którego nie można zbudować raz na całe życie, ale jest budowany krok po kroku, każdego dnia. Czasem przychodzą chwile słabości, puszczenie emocji, kiedy potykamy się przy tej budowie. W takich właśnie chwilach warto pamiętać o tym Bankowym Koncie Emocji, z którego czasami zdarza nam się wyjąć, ale też czasem możemy więcej włożyć, ważne tylko, aby utrzymywać rezerwy na właściwym poziomie.