Pozornie może się wydawać, że miłość i niezależność nie mogą razem współistnieć. W końcu nie raz słyszeliśmy o dwóch połówkach jabłka, które się spotykają i dopiero mogą stworzyć udany związek, być szczęśliwi… Do mnie teoria o dwóch połówkach jakoś nie specjalnie przemawia. Gołym okiem widzę przecież „całych” , kompletnych ludzi, którzy nawet w najlepszych związkach spierają się ze sobą i różnią się od siebie. Nie są i nigdy nie będą tacy sami, a co więcej, mają „azyle” tylko dla siebie.
A czy miłość i niezależność możemy odnieść do rodziców? Niejednokrotnie pisałam już o tym, że nasze dzieci potrzebują wolności, aby prawidłowo się rozwijać. Warto przy tym zwrócić uwagę, że rodzic w tym układzie wcale nie jest gorszym gatunkiem i również potrzebuje niezależności. Czy taką rzeczywiście czuje?
Ograniczeni przez dziecko
Choć nie brzmi to najlepiej i często już jako przyszli rodzice bronimy się przed samą myślą o tym, że dziecko ograniczy naszą wolność. A jednak coś w tym jest, że świat przed dzieckiem wygląda nieco inaczej niż świat już z nim.
Obie strony, czyli zarówno rodzice, jak i dzieci mają swoje potrzeby. Ze względu jednak na wyraźny brak samodzielności naszych maleństw, odpowiedzialni dorośli, są w stanie odłożyć na bok realizację części własnych potrzeb, na rzecz zabezpieczenia dziecka.
Na początku nie mamy z tym większego problemu. Nowe obowiązki są ciekawe, nagradzane pięknym, bezzębnym uśmiechem, lub przynajmniej chwilą ciszy. Z czasem jednak, kiedy dziecko jest coraz bardziej absorbujące, a zaspokajanie jego potrzeb przekracza nasze możliwości i zasoby, zaczynamy tęsknić za możliwością „złapania oddechu”. Realizacja naszych rodzicielskich obowiązków natomiast, zaczyna nam się kojarzyć bardziej ze „służbą” przy dziecku, niż z przyjemną realizacją siebie.
Miało być pięknie, jak na reklamach, gdzie uśmiechnięta mama, bawi się wesoło ze swym maluchem, a wychodzi…jak zwykle.
Ograniczeni przez otoczenie
Kolejną cegiełkę do ograniczonej wolności rodzica dokłada otoczenie, szczególnie kiedy zamiast wspierać, zaczyna oceniać. „Powinnaś być przy dziecku.” „Powinnaś zadbać o siebie.” „Z małym dzieckiem można zapomnieć o dalekich podróżach.” „Jak będziesz tak pozwalać, to wejdzie ci na głowę.” – To tylko niektóre przykłady tego, co mogą słyszeć rodzice. Co ciekawe, nadchodzące komunikaty często są ze sobą sprzeczne. I co wtedy? Kogo słuchać? Co robić, lub cytując klasyka, „Jak żyć?”
Z jednej strony słyszymy uwagi, że dzieci potrzebują bliskości rodzica. Czas, jaki z nimi spędzimy będzie procentował późniejszym zaufaniem, kontaktem i poczuciem bezpieczeństwa. Jak jednak spędzać dobry czas z dzieckiem, kiedy pracujemy, zajmujemy się domem i dookoła słyszymy, że powinnyśmy być czasami egoistkami, że nasze potrzeby są tak samo ważne, jak te innych członków rodziny.
Współczesny rodzic może czuć się kontrolowany, obserwowany, oceniany, przez co sam zaczyna siebie oceniać, czy aby na pewno jest wystarczająco dobry. Czy zatem istnieje jakiś złoty środek, aby nie zwariować wśród tylu dobrych rad. Czy w praktyce jest możliwe, aby znaleźć czas na dostrzeżenie złego humoru dzieci, wysłuchanie ich, wspólne poszukiwanie rozwiązań, zabawę, czytanie, pomoc przy lekcjach,… a jednocześnie realizację siebie?
Odnaleźć siebie
Przytłoczeni codziennymi obowiązkami i wymogami, które są przed nami stawiane, nierzadko zapominamy o sobie. Zaczynamy gonić, trochę jak chomiki w kołowrotku, realizując wyłącznie prośby, życzenia, czy też żądania innych. Wyzwania, które przed nami stają i stres z nimi związany, zupełnie nie sprzyjają szybkiemu, oraz skutecznemu ich rozwiązaniu. W takich warunkach znacznie szybciej tracimy cierpliwość i zaczynamy odreagowywać skumulowane emocje z całego dnia, na najbliższych.
Pomimo wszystkich obowiązków i napiętego grafiku, warto zatrzymać się na moment. Nie mówię tu wyłącznie o zatrzymaniu fizycznym. Bardziej chodzi mi o zatrzymanie myśli. Maja one bowiem skłonność do wybiegania, nie tylko do następnego dnia, ale nawet tygodnia, czy miesiąca i szukania tam zagrożeń. Kiedy jednak zatrzymamy je, mamy możliwość zastanowić się nad tym, co dzieje się teraz. Być może dostrzeżemy wtedy, że nasze obowiązki, przy dzieciach, pozwalają nam również zdobyć nową umiejętność, lepiej organizować czas, lub też dowiedzieć się czegoś o sobie. Obowiązki rodzicielskie zatem, odpowiadają wartościom, które są dla nas ważne, a także naszym celom życiowym. Potrzebujemy to tylko dostrzec.
Warto zwrócić uwagę, że na przykład dziecięce przywiązanie i dążenie do bycia blisko, jednocześnie pozwala nam samym realizować potrzebę bliskości. Nasze poczucie kompetencji z kolei, podnosi dziecięce zaufanie i postrzeganie nas jako mądrzejszych, silniejszych, czy ładniejszych niż mogłoby się wydawać.
Tak jak wspomniałam na początku, wydaje się, że miłość i w tym przypadku bycie dobrym rodzicem, nie sposób połączyć z wolnością i skupieniem się na własnym rozwoju. A jednak jest to możliwe. Kiedy przestaniemy utożsamiać współzależność między nami a dzieckiem jako obciążenie i dostrzeżemy możliwości i połączenie z tym, co dla nas ważne, łatwiej będzie nam poczuć wolność w tej miłości.