Małe dzieci – mały problem, duże dzieci -duży problem. Znasz to Drogi Rodzicu? Ja słyszałam to stwierdzenie nie raz, ale… wydaje mi się ono dość dalekie od rzeczywistości. Kiedy jesteś rodzicem nastolatka i stajesz przed wyzwaniami w postacie eksperymentów z używkami, czy nocnych wyjść, czasem bardzo późnych powrotów, to warto sobie uświadomić, że przez cały dotychczasowy czas z dzieckiem, przygotowywaliśmy je do radzenia sobie w takich sytuacjach i jest to czas kiedy życie mówi nam „sprawdzam”. Oczywiście dochodzą również problemy z komunikacją między rodzicami, a nastolatkami, ale konia z rzędem temu rodzicowi, który nigdy nie miał żadnych trudności z dogadaniem się z dwulatkiem… Nasze problemy z małymi i większymi dziećmi są zwyczajnie inne.
Rodzicom dodatkowo,
bardzo często wydaje się, że wyzwania przed jakimi stają małe dzieci są błahe,
łatwe do pokonania, a tak naprawdę poważne problemy zaczynają się znacznie
później. Zapominamy jednak o tym, że nasza perspektywa w tym momencie jest
zupełnie inna. Patrzymy na sytuację z pozycji dorosłego, który już dawno
poradził sobie z wyzwaniami wieku dziecięcego. Kiedy nasze dzieci zechciałyby
zaprzątnąć sobie głowy naszymi dorosłymi problemami, prawdopodobnie również
uznałyby je za niezbyt ważne, bo najczęściej dotyczą rzeczy, które ich
bezpośrednio nie dotykają.
Co jednak się dzieje kiedy nasze zmartwienia dotyczą bezpośrednio naszych
dzieci, jak sobie z nimi radzimy? W takich przypadkach wszystko zależy przede
wszystkim od tego, z czym się zmagamy, a także jaki sposób radzenia sobie
z problemami zwykle obieramy i oczywiście od naszego stanu psychicznego.
Sytuacja jest dużo prostsza kiedy natrafiamy na wyzwanie, z którym jesteśmy sobie w stanie szybko poradzić i iść dalej, gorzej, kiedy stajemy w obliczu problemu przedłużającego się w czasie, wyczerpującego nasze siły fizyczne i psychiczne. Jakie to problemy? Bardzo różne, ponieważ dla jednego rodzica będzie to choroba dziecka, czy moczenie nocne, a dla drugiego trudna adaptacja w przedszkolu, niechęć do jedzenia, czy agresja dziecka. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że nie na wszystko mamy wpływ, nie wszystko zależy od nas.
Przy tej okazji chciałabym przytoczyć słowa, które znalazłam w książce Homo deus. Krótka historia jutra: „Przez setki lat ludzie sądzili ,że są to problemy nie do rozwiązania, wobec tego bezsensowne są próby położenia im kresu. Modlili się do Boga o cud, ale sami nie podejmowali poważnych starań, by wytępić głód, zarazy i wojny.” Chociaż skala problemów inna, to jednak warto zwrócić uwagę, że wyzwanie pozostaje wyzwaniem i albo od razu postrzegamy go jako coś, z czym nie mamy szans i odpuszczamy jakąkolwiek walkę, albo szukamy sposobu, bo „ … biorąc pod uwagę wszystko, czego dokonaliśmy w XX wieku (…) Poprawianie świata leży w granicach naszych możliwości. Tylko my możemy zmniejszyć obecne w nim cierpienie.” Nie zawsze jesteśmy w stanie zrobić coś samemu bezpośrednio, ale zawsze możemy szukać i znajdywać sposoby, aby się zaangażować, aby nie siedzieć bezczynnie, nawet jeśli to będzie zadbanie o swoje pozytywne emocje i swój dobrostan psychiczny w obliczy cierpienia naszego dziecka, czy też rozwijanie w sobie troski i miłości, w chwilach kiedy nie możemy inaczej pomóc.
Kiedy jednak sytuacja jest do opanowania i przejdziemy już fazę złości – „dlaczego ja?”, przychodzi czas na szukanie możliwych rozwiązań, a następnie testowanie. Bądźmy przy tym przygotowani, że nie zawsze udaje się od razu. Obserwujmy sytuację i wyciągajmy wnioski, bo tylko w taki sposób możemy pójść dalej, a nasza ścieżka nie będzie drogą we mgle, gdzie co i raz potykamy się, przewracamy, lub dochodzimy do tego samego miejsca, ale labiryntem, w którym jak Ariadna ze swoją nicią doskonale wiemy które przejścia są już sprawdzone, a które jeszcze do odkrycia.
Rozwiązywanie problemów, mierzenie się z wyzwaniami, nie jest sprawą prostą, ale pod warunkiem zaopatrzenia się w cierpliwość, świadomość celu, miłość, optymizm i zaangażowanie, może być nieco łatwiejsze. Warto również pamiętać o tym, że nie jesteśmy na tym świecie sami i możemy prosić innych o pomoc. Korona nam z głowy nie spadnie, jeśli ktoś inny zajmie się naszym dzieckiem przez część dnia, posiedzi przy jego łóżku, czy zwyczajnie nas wysłucha, lub pozwoli się wypłakać na swoim ramieniu. Każdy z nas mierzy się z przeróżnymi wyzwaniami, więc wspierajmy się wzajemnie.
Cytaty zaczerpnięte z książki: Yuval Noah Harari, Homo deus. Krótka historia jutra. Wydawnictwo Literackie, 2018