Człowiek jest gatunkiem społecznym, jakby na to nie patrzył. Żyjemy w mniejszych lub większych grupach, tworzymy różnego rodzaju skupiska, w których wchodzimy w bliższe bądź dalsze relacje. Jedna z teorii rozwoju mózgu głosi, że to właśnie dzięki temu, że nasi przodkowie zaczęli ze sobą współpracować, nasz mózg osiągnął taki poziom zaawansowanie, a dokładniej zostaliśmy obdarzeni korą nową, odpowiedzialną za logiczne, racjonalne myślenie.
To nasze człowieczeństwo i przygotowanie społeczne zaczyna się w domu, kiedy to obserwując i naśladując rodziców uczymy się czym jest troska o drugiego człowieka, czym jest empatia, bliskość i miłość. Nie zawsze jest jednak idealnie ponieważ są domy gdzie dzieci zamiast wsparcia, zainteresowania, czasu, dostają wyłącznie listę wymagań, krytykę, lub też całkowitą ignorancję.
To my rodzice chcemy dla nich jak najlepiej, kochamy ich najbardziej jak potrafimy i nierzadko powtarzamy, że wszystko co robimy, robimy właśnie dla nich, ale… Czy nasze dzieci potrzebują właśnie takiej miłości, kiedy zapracowani przychodzimy do domu mając w głowie wciąż rzeczy z całego dnia i myśląc wyłącznie o tym, aby cały świat dał nam święty spokój?
Bardzo często wiemy co jest dla naszego dziecka najlepsze, z którymi kolegami powinno częściej przebywać, na które zajęcia dodatkowe powinno chodzić, aby mieć jak najlepszy start w przyszłość, aby… często osiągnąć to, czego nam się nie udało. Ale czy rzeczywiście znamy pasje naszego dziecka, czy tylko nam się wydaje?
Czy jesteśmy w stanie znaleźć w sobie zrozumienie i trochę dystansu, aby zauważyć, że nasze dziecko mówiąc: „Nie lubię Cię!”, lub „Zostaw mnie”, tak naprawdę mówi nie o nas tylko o sobie, że jest mu źle, być może czuje złość i potrzebuje, aby rodzic zamiast je obwiniać, po prostu był obok ze swym ramieniem, w które będzie można się wypłakać kiedy przyjdzie na to czas, kiedy ono zdecyduje, że przyszedł na to czas.
Czy wtedy kiedy nasze dziecko dorasta jesteśmy w stanie spojrzeć na nie jeszcze jak wtedy kiedy przyszło na świat, jak wtedy kiedy było małe i pierwszy raz przekręcało się z plecków na brzuszek, siadało, robiło pierwszy krok. Przecież nadal patrzymy na tego samego człowieka, tylko z tą różnicą, że teraz dochodzą jeszcze nasze oczekiwania, bo przecież powinno…
Dziecko oczywiście potrzebuje poznawać świat, dowiadywać się nowych rzeczy, rozwijać swoje pasje. Jednocześnie potrzebuje też rodziców, z którymi będzie mogło się tym dzielić, którzy w natłoku swoich spraw i codziennych problemów znajdą czas, aby przez chwilę stanąć na bramce, zostać klientką domowego salonu fryzjerskiego, pacjentem swojego domorosłego lekarza, lub też pograć w karty, czy czasem przegrać w jakąś planszówkę.
Dziecko potrzebuje też czasem najzwyczajniej w świecie się ponudzić, poleżeć na trawie patrząc w chmury, popatrzeć na ślimaka, który pełza chodnikiem tuż obok. To właśnie w takich momentach Twoje dziecko odpoczywa, układa sobie w głowie przyswojone informacje, to właśnie dzięki takim momentom, Twoje dziecko wpada później na niesamowite [pomysły, a my dorośli zamiast odbierać im to, powinniśmy się od nich uczyć.
Zatrzymajmy się czasem, aby ustawić te nasze rodzicielskie kompasy na dziecko, aby zaopatrzyć się w trochę ciekawości, cierpliwości i czasu wyjść na spotkanie właśnie z tym młodym człowiekiem, który bardziej niż nowych gadżetów, potrzebuje nas takich jacy jesteśmy. Nasze dziecko nie potrzebuje rodzica idealnego, potrzebuje rodzica zwyczajnego, który czasami popełnia błędy, ale też umie za nie przeprosić, lub pośmiać się z nich. Potrzebuje rodzica, który po prostu jest i potrafi spojrzeć na swoje dziecko z miłością, nawet jeśli to nie zawsze zachowuje się idealnie.
Powodzenia!